poniedziałek, 8 sierpnia 2016

"Świat Hani Bani" Hanna Bakuła

Hania Bania to mała dziewczynka, która tak naprawdę wcale nie jest taka mała. W zasadzie jak na swój wiek jest niezwykle duża i każdy myśli, że jest dużo starsza. Wyróżnia się pośród innych dzieci nie tylko wzrostem, ale też apetytem. Potrafi zjeść tyle, ile widzi, zakrada się do spiżarni i pochłania smakołyki przygotowane dla całej rodziny. Gardzi jedynie makaronem odgrzewanym każdego ranka na śniadanie i zapijanym mlekiem z solidnym kożuchem na wierzchu.

Największym marzeniem Hani jest chodzenie do szkoły. Ma pięć lat, a sama przerabia elementarz, wychodzi rano na zajęcia, a cała rodzina bierze udział w tej mistyfikacji. Może jedynie poza tatą, który nie zgadza się na podobne dziwactwa. Na podwórku jest prowodyrem, nie daje sobie dmuchać w kaszę i dyktuje warunki. W domu wychowuje ją głównie babcia, rodzice pracują i raczej trzymają się od wychowania dziecka na dystans. Babcia dogadza, pomaga i chroni, a przy okazji nie wypuszcza papierosa z dłoni.

Hania lubi dostawać prezenty. Na każdą uroczystość ma listę swoich wymarzonych, o których często opowiada domownikom. W zasadzie większość jej marzeń się spełnia, więc od razu czuć, że cała rodzina może pozwolić sobie na dogadzanie dziecku. Szybko zmienia zdanie co do tego, co planuje robić w przyszłości. Bawi się z dziećmi sąsiadów i z kuzynami, przeważnie są to zabawy zagrażające zdrowiu, a przynajmniej nadwyrężające dobre imię rodziny.

"Świat Hani Bani", to ładnie wydana książka, którą czytało mi się z przyjemnością. Bez wzlotów i bezgranicznych zachwytów, ale z uśmiechem i z radością. Odpoczywałam i świetnie bawiłam się z Hanią w jej magicznym świecie. Pozornie książka skierowana jest do najmłodszych odbiorców, myślę, że byliby gotowi pokochać dziewczynkę, ale tak naprawdę tło wydarzeń i humor zrozumieją jedynie dorośli i starsza młodzież.

Autorka posiada lekkie pióro, zatem czyta się naprawdę dobrze. Nie męczy i nie drażni stylistycznie, ładnie buduje zdania, przekazuje treść sensownie i bez zbędnych dłużyzn. To na plus. Miejscami może (ale nie musi) przeszkadzać infantylny język czy konstrukcja tekstu, ale to one decydują o tym, że książka jest taka przyjemna. Na pewno uroku dodają jej też liczne, kolorowe fotografie. Całość wydana jest na bardzo ładnym, błyszczącym papierze.

Książkę polecam każdemu, kto chciałby zrelaksować się przy miłej lekturze, pełnej mniej lub bardziej szalonych pomysłów małej Hani.

1 komentarz:

  1. Miałam okazję wysłuchać, kiedyś. Bardzo mi się podobała ta autoironia. Drugi tom też niezły, sięgniesz? Trzeci jeszcze jakoś mi się nie trafił.

    OdpowiedzUsuń