Autor: Barbara Rybałtowska
Wydawnictwo: Axis Mundi
Liczba stron: 196
Wojna się skończyła. Kasia z mamą
wracają do domu. Jednak ich podróż jest długa i zawiła, a prowadzi przez
piękną i dziką Afrykę.
Kasia
jest coraz większa, co mamie przysparza nie lada kłopotu - wyrasta z
ubrań i z butów, jest coraz bardziej samodzielna, niezależna, odważna.
Czasami zachowuje się nad wyraz dojrzale, ale częściej szuka guza i
dociera tam, gdzie z pewnością nie powinna. Chce się uczyć w szkole i
podstępem wpisuje się na listę uczniów. Poznaje nową kulturę, nowe
zwyczaje, a także oswaja afrykańską przyrodę, która szykuje dla tubylców
wiele niespodzianek w postaci groźnych i jadowitych zwierząt czy
trujących kwiatów.
Kolejna
część sagi Barbary Rybałtowskiej "Szkoła pod baobabem" stanowi
spokojniejszą kontynuację przejmującej historii, która rozegrała się na
syberyjskich terenach. Mama z córką walczyły o przeżycie, zewsząd
dobiegały wieści o rannych i zabitych, a same nie raz i nie dwa musiały
podstępem zdobywać pożywienie, żeby tylko nie umrzeć z głodu. Okrutne
warunki i koszmarne okoliczności sprawiły, że obie polskie dziewczyny
stały się niezwykle silne, a dzięki tej sile zdolne pokonać każdą
przeciwność losu. Teraz próbują wrócić do ojczyzny, ale zanim to
nastąpi, układają sobie życie w okolicy szkoły pod baobabem, do której
uczęszcza Kasia. Dziewczynka stara się udowodnić, że mimo młodego wieku
potrafi nauczyć się wszystkiego tego, co jej starsi koledzy. Ma swoją
przyjaciółkę, małpkę, psa i pozornie spokojne życie. Brakuje w nim
niemalże wszystkiego, ale mama staje na głowie, żeby załatać każdą
pustkę i sprawić dziecku dużo radości.
Sama
też nieźle odnajduje się na afrykańskiej ziemi. Staje się
przedsiębiorcą, który co prawda ma tylko malutki zakład szyjący ubrania,
ale prosperuje on na tyle dobrze, że Zosia zatrudnia kogoś do pomocy.
Jej życie powoli się układa, spotyka na swojej drodze człowieka, którego
zaprasza do swojego domu i do swojego serca. W końcu nikt nie chce być
sam, a pamięć o zmarłych nie może w nieskończoność stawać na drodze do
szczęścia i spokojnego życia. Pan Teofil jest dobry dla swoich
dziewczyn, opiekuje się nimi i snuje wizje powrotu do ojczyzny.
Książka
ta bardzo różni się od pierwszej części. Wojna, śmierć i smutek
przedstawione były z dystansem, oschle wręcz. Tu już nie czuć tej
atmosfery upodlenia i zarazy, książka została napisana w sposób
pozytywny, ciepły. Autorka wprowadza czytelnika w dobry nastrój,
roztacza dużo spokoju i opowiada swoją historię tak, że nie można się od
niej oderwać. Opisy, wydarzenia i postaci są tak realistyczne, że można
się poczuć naocznym świadkiem wydarzeń. Kasia i Zosia to dwie dzielne
bohaterki, które wspaniale adaptują się w nowej rzeczywistości i
rozwijają swoje pasje, poszerzają wiedzę i przy minimalnym wpływie
środków, zapewniają sobie skromne, a zarazem godne życie. Na horyzoncie
pojawia się wizja powrotu do kraju, tylko czy aby na pewno jest tam, do
czego wracać? Tego dowiem się w kolejnej części.
Po
przeczytaniu dwóch tomów wiem, że jest to seria książek, które każdy
powinien poznać. Walka o dziecko, walka o siebie i walka o wolność
pokazane w niezwykły sposób, co sprawia, że o tej historii nie można
zapomnieć i trzeba sięgnąć po jej kontynuację.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Axis Mundi.
Autorka jest mi znana, ale tej książki nie czytałam. Mamy kilka tomów jej powieści w bibliotece, sprawdzę, czy ten również.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie nie słyszałam wcześniej o tej autorce. Jednak to było miłe spotkanie.
UsuńO, a u nas nawet była propozycja spotkania z nią! Więc widzisz, u mnie jest dość znana :)
UsuńNazwisko autorki gdzieś obiło mi się o uszy, ale jej twórczość średnio mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Rozumiem. Może kiedyś?
UsuńNie czytam zbyt często polskich autorów, ale może najwyższa pora by to zmienić?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Mamy naprawdę fajne książki :)
UsuńSzkołę pod baobabem czytałam wieki temu, to doskonała książka. Teraz Axis Mundi ją wznowiło, właściwie całą serię, to dobrze. Choć mnie osobiście kolejne części sagi (czwarta, piąta) już tak nie zaintrygowały.
OdpowiedzUsuń