poniedziałek, 30 września 2019

"Poste restante" Katarzyna Groniec

Dawno temu byłam młodą i całkiem smutną dziewczyną. W zasadzie nie pamiętam już czemu. Niekoniecznie ogarniałam swoją szkolną rzeczywistość, miłosne wzloty, a w zasadzie upadki, a także poczucie ciągłego zniechęcenia. Pozornie pogodna, w głębi duszy zupełnie nie. Wzorowa, piątkowa uczennica, która tak naprawdę robiła totalne minimum, bo szóstym zmysłem wyczuwała, co trzeba. Mój cenny czas poświęcałam na książki, piosenki i patrzenie w ścianę. Oraz monologi wewnętrzne. No tak było!

Muzyka plątała się po moim życiorysie od zawsze. Brat zarażał poszczególnymi płytami, piosenkami, wokalistami. Potem odkryłam radio Złote przeboje, które rozgościło się w moim pokoju na stałe. Osłuchiwałam się z zagranicznymi kawałkami, ale nie przywiązywałam do nich większej wagi. To polska piosenka była tym, co mnie poruszało, wzruszało i co mi grało w duszy. Błąkałam się po muzycznym oceanie, aż w końcu trafiłam na jedną płytę. 

Nie należałam wtedy do najszczęśliwszych osób na świecie. A Katarzyna Groniec śpiewała tak, że koiła i rozdrapywała wszystko, co działo się w moim nastoletnim świecie. Zagościła w głośnikach pewnego jesiennego dnia i została na całe lata. I chociaż całą twórczość znam najlepiej na świecie, z każdą płytą wiążę masę wspaniałych wspomnień, właściwie całą płytotekę postawiłam na regale - opatrzoną autografami, to i tak największy sentyment, najwięcej emocji wywołuje płyta Poste Restante

Dzisiaj natrafiłam na informację, że 30.09 mija 17 lat od ukazania się krążka i... poczułam się staro. Połowa mojego życia! A potem uświadomiłam sobie, że gdyby nie ta płyta, nie ten smutek, nie te łzy, które płynęły po policzkach, nie byłoby tych wszystkich koncertów, wzruszeń, emocjonalnych rollercosterów, które zafundowała mi swoją wrażliwością, zmysłowością i przeogromnym talentem Katarzyna Groniec. 


...niech pan nie martwi się, będzie jakby mnie nie było,
jeszcze piszę, bo chcę wyznać panu moją miłość
i zapewnić, że nie, że nie będzie więcej listów na poste restante... 



To może przypadek, że znów się widzimy
Patrzymy na siebie w spokojnej udręce
Wspomnienia spłowiały przez lata i zimy
Dziś tylko się znamy - nic więcej...

Uśmiechasz się dziwnie, inaczej niż wtedy
Gdy było do siebie nam bliżej niż blisko
To było niedawno, a mówi się kiedyś, 
Dziś tylko się znamy - to wszystko...

To jest w dużej mierze smutna płyta ze smutnymi piosenkami. O tym, że Samotni nie chodzą do kina, o pani, której rejonem był Plac Pigalle. Bywa weselsza i pozytywniejsza, bo o miłości, która bywa dobrym i szczęśliwym uczuciem. Jednak we mnie od zawsze gra wyłącznie na smutno, a zarazem najpozytywniej. Miłością najszczerszą kocham też Magdę Umer, Marka Grechutę i Michała Bajora, ale to właśnie ta płyta tej wyjątkowej Artystki, jaką niewątpliwie jest Katarzyna Groniec - jest płytą mojego życia. Najważniejszą, najpiękniejszą, która pomogła mi przejść przez wszystkie porażki, zawody miłosne, przez śmierć i żałobę. Była w moich głośnikach i 17 lat temu, i 16, i nawet 12. I z 5 też bywała. I tak ją sobie dzisiaj wspomniałam, bo trafiłam na informację, że dzisiaj obchodzi piękną rocznicę - a za rok to już w ogóle osiągnie pełnoletność. Ostatnio grywa mi rzadziej (co nie znaczy, że wcale), bo jestem dużo szczęśliwsza, bo tych płyt mam dużo więcej i dzielę sprawiedliwie, ale doskonale pamiętam, od czego wszystko się zaczęło. 


12 komentarzy:

  1. Od smutnych piosenek staram się trzymać ostatnio z daleka. Jesień to i tak pełna melancholii pora roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem wpadam w melancholijny nastrój, kiedy uświadamiam sobie, jak wiele już czasu minęło od śmierci moich muzycznych idoli z czasów dzieciństwa i młodzieży, ale na szczęście pozostała muzyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja tak wracam do tekstów Osieckiej, chociaż od jej śmierci minęły 22 lata.

      Usuń
  3. Muzyka towarzyszyła i mi od zawsze, ale długo szukałam gatunku, w którym czuje się najlepiej. I tak naprawdę lubie chyba każdą muzykę, z wyjątkiem rapu (bo w hiphopie akceptuje Pezeta). Chętnie przesłucham piosenki tej artystki i może mi się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze lubiłam ten jej lekko chropowaty głos. I... też czuję sie po tej informacji o latach staro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zachwyca też minimalizmem. Koncerty to wielkie show - a nie ma ani za bardzo rekwizytów, ani tym bardziej udziwnień.

      Usuń
  5. Jejku uwielbiam jej piosenki. Jednak zapomniałam o niej. Muszę do niej wrócić ;)

    OdpowiedzUsuń