sobota, 12 grudnia 2015

"Ałtorka, łóżowe króliki i kartofle, czyli spotkanie z Martą Kisiel"

Działo się, działo. Marta Kisiel na swoim fanpage'u zaprosiła wszystkich na spotkanie twarzoczaszką w twarzoczaszkę, pobiegłam zatem w podskokach ciekawa, jakaż to tak naprawdę jest Ałtorka uwielbianego przeze mnie "Dożywocia" i niezwykle uroczego "Nomna Omna".

Ałtorka jest niezwykła. Dużo mówi, a na dodatek mówi na temat, ciekawie i jeszcze do tego posiada poczucie humoru. Nic, tylko słuchać - słuchać i się rozkoszować, i zarażać się pasją, radością i podejściem.

Oczywiście najważniejsza kwestia - kiedy będzie nowa książka. Będzie w przyszłym roku. Kiśl obiecał, więc nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość, w kalendarz i skreślać dni do wielkiej premiery, która nie-wiadomo-kiedy będzie, ale nie wcześniej niż na jesień. (O zgrozo, rok!). Jednak już sama świadomość, że na pewno będzie wynagradza czekanie.

Kwestia druga - co z tym Mickiewiczem? Mickiewicz będzie później, chwilowo projekt przesunięty na po drugim Dożywociu. A ja tak nie mogę się doczekać. Moja słabość się kłania, a jeszcze jak posłuchałam o pikantniejszych fragmentach jego życiorysu? Znowu wróciła do mnie potrzeba pozgłębiania twórczości rozszerzona o potrzebę pozgłębiania biografii. Dodatkowo czuję się zaintrygowana Słowackim. Istnieje takie niebezpieczeństwo, że moja niechęć do tegoż romantyka się troszkę zmniejszy i ta wychwalana "Lilla Weneda" gdzieś tam pomiędzy jednym, a drugim kryminałem się zapląta.

Kwestia trzecia - czy Ałtorka planuje napisać kryminał? Nie planuje, a przynajmniej nie teraz. Rozważy, jak doprowadzi Konrada do stanu, w którym wyląduje on pod respiratorem. I teraz sama nie wiem, czy życzyć, żeby jak najszybciej doprowadziła, czy wręcz apelować o brak pośpiechu w nadziei nie tylko na kontynuację opowieści o dożywotnikach, ale też kontynuację kontynuacji, kontynuację kontynuacji kontynuacji... itd. Na pewno nie pogardziłabym kryminałem autorstwa Marty Kisiel, ale "Dożywociem 2" i tym wyczekiwanym przeze mnie Mickiewiczem nie pogardzę tym bardziej. Pozostaje trzymanie kciuków za wenę, dużo weny i za święty spokój tak niezbędny do tworzenia.

Kwestia kolejna - proces twórczy i research. Ciężko sobie wyobrazić zwykłemu szaremu ludzikowi, ile zachodu potrzeba, żeby fabuła w książce się poukładała. Przepięknie opowiedziana geneza powstania "Nomen omen", kilka słów na temat researchu i od razu wiem, że pisarzem to ja nigdy nie będę. Bez tegoż spotkania też to podejrzewałam, ale przynajmniej teraz mam już pewność.

Tak naprawdę poruszanych kwestii było dużo. A powyższe też nie wystąpiły dokładnie w takiej kolejności. Rozmowa była przesympatyczna, towarzystwo przybyło licznie, miło było naocznie poznać tych, którzy przewijają się internetowo i dotychczas znani mi byli jedynie z imion, nazwisk, przezwisk i komentarzy swych. Ałtorka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Dokładnie takie miałam wyobrażanie po śledzeniu internetów i poznaniu twórczości. Na koniec ustawiłam się w ogonku i dostałam pieczątką, autografem i uśmiechem w aparat. I z tego miejsca nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować za wspaniały wieczór zarówno Ałtorce, jak i fantastycznej księgarni "Kocham książki", a także wyrazić nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się spotkać w takim gronie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz