środa, 18 listopada 2015

"Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafon

Na początku słowo wyjaśnienia. Mysz nie zrezygnowała, nie przepadła, nie straciła zapału i nie złożyła broni. Nie pojawiło się nic przez miesiąc, bo zwyczajnie wpadła w taki wir pracy, że w domu zaczęła być gościem, a o wyspaniu się myślała w kategoriach abstrakcji totalnej. Teraz wszystko wraca do normy. Przynajmniej Mysz ma taką nadzieję. Uporządkowała myśli, obowiązki i życie. I ma nadzieję, że dalej będzie zadręczać niewinnych czytelników swoimi wrażeniami i przemyśleniami.

A jeśli idzie o "Cień wiatru"...

 Są książki, które się czyta z zainteresowaniem, są też takie, które się czyta, bo się czyta, z nadzieją, że się szybko skończą. Są też takie, które się porzuca i takie, których się nie zdąży porzucić, ba! nie zdąży się od nich oderwać, bo nagle się kończą. Ta książka była specyficzna. Cudowna. Przyciągała jak magnes i tym bardziej drażnił brak czasu i czytanie "gdzie się da" i "kiedy się da". Tak mało czasu, a tak dużo fantastycznie napisanych stron!

Akcja powieści biegnie dwutorowo. To opowieść o Danielu, który odnalazł na Cmentarzu Zapomnianych Książek książkę Juliana Caraxa. Nie wiedział, że to przełomowy moment, że teraz zaczyna się prawdziwa, bardzo niebezpieczna przygoda, która odmieni jego życie. Chłopiec przeczytał powieść i zafascynowany autorem pragnął poznać inne dzieła. Okazało się, że nie jest to takie łatwe, bowiem ktoś poluje na te książki, a następnie je pali. Każda próba zgłębienia tej historii niosła za sobą mniejsze lub większe ryzyko. Daniel przeżywał przy okazji pierwsze przygody miłosne, które jeszcze bardziej plątały mu i tak poplątaną już rzeczywistość.
Drugim torem biegnie historia Juliana Caraxa i jego wielkiej miłości. Dowiadujemy się z kilku źródeł, jak wyglądało jego życie, jak zaczął pisać, a przede wszystkim o bardzo romantycznym, ale zakazanym związku. Carax to największa tajemnica powieści, tajemnica, której rozwiązanie dawkowane jest ze smakiem i która trzyma czytelnika w niepewności. .

Nie jest to taka książka podobna do innych, które czytałam. To moje pierwsze spotkanie z Zafonem, ale z pewnością nie ostatnie, bo zachwycił mnie on klimatem, który zbudował na kartach swojej powieści. Piękne uliczki Barcelony zostały przedstawione w taki sposób, że miałam wrażenie, że spaceruję z bohaterami. Dodatkowo urzekły mnie wymowne i pełne subtelności opisy emocji i relacji między bohaterami. I to nie tylko w relacjach damsko-męskich, ale też relacje z rodzicami, z przyjaciółmi. Zafon nakreśla wszystkie uczucia, które towarzyszą nam w życiu - miłość, tęsknotę, smutek, radość, szczęście... Wszystkie one przeplatają się ze sobą tworząc piękną otoczkę do wydarzeń. A sama akcja? Akcja toczy się leniwie, kawałek po kawałku poznajemy nowe oblicza głównego bohatera, a także pisarza, który jest jego największą fascynacją. Przeżywamy wraz z bohaterami porywy namiętności, ponosimy wraz z nimi konsekwencję i chcemy więcej i więcej, bo całość trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Bardzo polecam każdemu, kto ma ochotę na podróż uliczkami Barcelony i poznanie niesamowitej historii z książką w roli głównej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz