Są takie książki, które od początku wzbudzają w czytelniku niepokój. Nie wiem, czy to kwestia akcji, czy kreowania bohaterów, ale z każdą stroną ten niepokój narasta. "Prawdziwa historia" Delphine de Vigan, to właśnie jedna z takich powieści. Trudno było mi się od niej oderwać, trudno było mi w trakcie lektury pozbyć się wrażenia, że ta cała historia może się bardzo źle skończyć.
Delphine, główna bohaterka, jest pisarką, która wydała niedawno książkę. Bywa na wieczorkach autorskich, rozdaje autografy, rozmawia z czytelnikami, którzy mają liczne pytania - w końcu wydana książka, oparta na życiu, chorobie i śmierci jej matki, stała się bestsellerem. Po jednym ze spotkań spotyka L. - kobietę, w której odnajduje bratnią duszę. Stają się sobie coraz bliższe, spotykają się na kolacjach, odwiedzają się. Bardzo szybko ich relacja przeradza się w coś zdecydowanie poważniejszego, zaprzyjaźniają się ze sobą. Kiedy L. traci mieszkanie, wprowadza się na jakiś czas do Delphine. I wtedy już całkowicie opanowuje jej życie - wykorzystując chwilę słabości pisarki, jej niemoc twórczą, i lęk przed pisaniem, przejmuje korespondencję i pomaga w tworzeniu tekstów. Staje się tą, która dyktuje warunki, która swoim zachowaniem osiąga wszystko, czego pragnie, a kiedy coś idzie nie po jej myśli, to wzbudza wyrzuty sumienia - chociaż tak naprawdę nie ma ku temu podstaw.
"Pozornie wspierała mnie, podtrzymywała,
chroniła. W rzeczywistości jednak pochłaniała moją energię.
Przechwytywała moje tętno, ciśnienie i to upodobanie do fantazji,
którego przecież nigdy mi nie brakowało."
Książka jest opowieścią o toksycznej relacji, z której ciężko się uwolnić. Od początku wzbudza nieufność to, że L. nikt z otoczenia Delphine nie poznał - ani dzieci, ani partner, ani narzeczony nie wiedzieli, że ktoś taki istnieje, a przez dłuższy czas nawet mieszka w domu pisarki. L. jest postacią bezwzględną i przebiegłą, potrafi uśpić czujność przyjaciółki, a kiedy tamta orientuje się, że coś jest bardzo nie w porządku, jest już za późno, bo dużo zła zdążyło się wydarzyć. Delphine przedstawiona została, jako jednostka słaba, która nie radzi sobie z emocjami, z popularnością, którą zyskała po wydaniu ostatniej powieści. Dodatkowo wie, że komuś się ta książka bardzo nie spodobała, że przysporzyła sobie wrogów - dostaje anonimy pełne goryczy i gróźb. I to właśnie jest teren dla nowej znajomej, która pocieszając i wspierając, tak naprawdę pogłębia stany lękowe i obniża poczucia wartości.
Autorka powieści ładnie buduje napięcie, a także wspaniale kreuje bohaterki, ich relacje. Ciekawym zabiegiem jest niejednoznaczne zakończenie, które pozostawia czytelnikowi możliwość dopowiedzenia dalszych losów tych dwóch bohaterek. Już dawno nie czytałam tak dobrej książki, której akcja wzbudzałaby we mnie tyle skrajnych emocji. Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz