niedziela, 17 maja 2015

"Dzienniki 1951" Agnieszka Osiecka

"Dzienniki 1951" to drugi tom zapisków młodej Agnieszki Osieckiej. Do lektury nie musiał mnie nikt zachęcać, ponieważ już pierwszy tom zrobił na mnie duże wrażenie i z chęcią powróciłam do lektury.

"Od dziesiątego roku życia, z przerwami, pisałam pamiętniki. Namówiła mnie do tego ciotka Baśka, sama pisząc potajemnie. Część z nich jest we wrocławskim Ossolineum, część w tapczanie [...] są nieszczere. Ciągle pokazywałam je koleżankom, pisałam 'pod kogoś'. Poza tym starałam się przypodobać sobie samej. Jakaś taka marna autopsychoterapia", Agnieszka Osiecka "Rozmowy w tańcu".

I faktycznie momentami dzienniki Osieckiej wydają się nieszczere i pisane pod kogoś. Wiadomo, że autorka pokazywała je swoim koleżankom, kolegom, niekiedy nawet pojawiają się w nich dopiski pisane przez kogoś innego. Mam wrażenie, że w takim układzie znaczna część tekstu mogła powstać na pokaz.

W zapiskach Agnieszki pojawia się wszystko to, co towarzyszy młodej dziewczynie w codziennym życiu. Pierwsze miłości, zauroczenia i randki, szkoła, koleżanki, życie rodzinne, podróże - wszystko to przeplata się ze sobą tworząc cudowny obraz dość rozgarniętego, chociaż rozpuszczonego podlotka i jego życia w 1951. Uderza to, jak Osiecka miała zorganizowane dni - szkoła, zebrania, pływanie, języki obce, dużo książek, ciągłe potańce i wizyty znajomych, spacery, wycieczki, wyjazdy... aktywność godna pozazdroszczenia. Podobnie jak umiejętność pisania/czytania w 4 językach obcych - oczywiście jeszcze nie do końca doskonale, z błędami, ale czytając dzienniki miałam wrażenie, że wychodziło jej to naturalnie i przychodziło z łatwością.

W dziennikach Osieckiej uderza styl - większość tekstu jest pisana niedbale, z błędami stylistycznymi, w sposób charakterystyczny dla wieku cielęcego - infantylnie, z przesadną ekspresją, a nagle... nagle pojawiają się dojrzałe fragmenty, pisane piękną polszczyzną, poruszające ważne problemy i czytelnik przestaje mieć wrażenie, że autorem jest piętnastolatka.

W pamiętniku uderza też stosunek Agnieszki do uczuć, do miłości, do związków. Jest świadoma, że bawi się chłopcami, ale nie przeszkadza jej to, a nawet jeśli widzi w tym coś złego, to też nie zmienia i nie planuje zmienić swojego postępowania. Poza tym daje odczuć, że kocha swoją matkę, że ma dobre relacje z ojcem, a jednocześnie w trakcie czytania bije w oczy krytyka - zwłaszcza matki, a nawet na swój sposób brak szacunku do obojga. Oczywiście miała nieciekawą sytuację domową, większość z uwag jest uzasadniona, ale gdzieś tam między wierszami idzie odczuć, że w ocenie rodziców pozwalała sobie na dużo za dużo.

Generalnie z wszystkich sytuacji, które przytacza autorka, z rozmów i dialogów między nią, a jej znajomymi wydaje się, że Osiecka uważała się za lepszą, w wielu kwestiach za wyrocznię, za osobę, która dyktuje warunki znajomości. Przez co wiele osób starało się jej przypodobać, zbliżyć. Tu zwłaszcza uderzają fragmenty rozmów, w których ona prawi, co myśli o poszczególnych znajomych, docieka, co inni myślą o niej. W pamiętnikach tych zatem można znaleźć portret charakternej młodej damy, pewnej siebie, ale mimo ogromnej swobody dość rozsądnej, za to przesadnej w swoim filozofowaniu, krytykowaniu, przeżywaniu. Młodość młodością, egzaltacja egzaltacją, ale też nie można odmówić młodej Osieckiej niesamowitej inteligencji, no i wiedzy.

Na pewno warto zapoznać się z tymi zapiskami, żeby poznać autorkę w szkolnych czasach, ale także zobaczyć, jak żyła młodzież ponad pół wieku temu, jak wyglądała edukacja i rozrywki nastolatków. Polecam. A sama nie mogę doczekać się kolejnych tomów - zwłaszcza tych pisanych już przez dojrzałą kobietę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz