"Dzienniki 1951" to drugi tom zapisków młodej Agnieszki Osieckiej. Do lektury nie musiał mnie nikt zachęcać, ponieważ już pierwszy tom zrobił na mnie duże wrażenie i z chęcią powróciłam do lektury.
"Od dziesiątego roku życia, z przerwami, pisałam pamiętniki. Namówiła mnie do tego ciotka Baśka, sama pisząc potajemnie. Część z nich jest we wrocławskim Ossolineum, część w tapczanie [...] są nieszczere. Ciągle pokazywałam je koleżankom, pisałam 'pod kogoś'. Poza tym starałam się przypodobać sobie samej. Jakaś taka marna autopsychoterapia", Agnieszka Osiecka "Rozmowy w tańcu".
I faktycznie momentami dzienniki Osieckiej wydają się nieszczere i pisane pod kogoś. Wiadomo, że autorka pokazywała je swoim koleżankom, kolegom, niekiedy nawet pojawiają się w nich dopiski pisane przez kogoś innego. Mam wrażenie, że w takim układzie znaczna część tekstu mogła powstać na pokaz.
W zapiskach Agnieszki pojawia się wszystko to, co towarzyszy młodej dziewczynie w codziennym życiu. Pierwsze miłości, zauroczenia i randki, szkoła, koleżanki, życie rodzinne, podróże - wszystko to przeplata się ze sobą tworząc cudowny obraz dość rozgarniętego, chociaż rozpuszczonego podlotka i jego życia w 1951. Uderza to, jak Osiecka miała zorganizowane dni - szkoła, zebrania, pływanie, języki obce, dużo książek, ciągłe potańce i wizyty znajomych, spacery, wycieczki, wyjazdy... aktywność godna pozazdroszczenia. Podobnie jak umiejętność pisania/czytania w 4 językach obcych - oczywiście jeszcze nie do końca doskonale, z błędami, ale czytając dzienniki miałam wrażenie, że wychodziło jej to naturalnie i przychodziło z łatwością.
W dziennikach Osieckiej uderza styl - większość tekstu jest pisana niedbale, z błędami stylistycznymi, w sposób charakterystyczny dla wieku cielęcego - infantylnie, z przesadną ekspresją, a nagle... nagle pojawiają się dojrzałe fragmenty, pisane piękną polszczyzną, poruszające ważne problemy i czytelnik przestaje mieć wrażenie, że autorem jest piętnastolatka.
W pamiętniku uderza też stosunek Agnieszki do uczuć, do miłości, do związków. Jest świadoma, że bawi się chłopcami, ale nie przeszkadza jej to, a nawet jeśli widzi w tym coś złego, to też nie zmienia i nie planuje zmienić swojego postępowania. Poza tym daje odczuć, że kocha swoją matkę, że ma dobre relacje z ojcem, a jednocześnie w trakcie czytania bije w oczy krytyka - zwłaszcza matki, a nawet na swój sposób brak szacunku do obojga. Oczywiście miała nieciekawą sytuację domową, większość z uwag jest uzasadniona, ale gdzieś tam między wierszami idzie odczuć, że w ocenie rodziców pozwalała sobie na dużo za dużo.
Generalnie z wszystkich sytuacji, które przytacza autorka, z rozmów i dialogów między nią, a jej znajomymi wydaje się, że Osiecka uważała się za lepszą, w wielu kwestiach za wyrocznię, za osobę, która dyktuje warunki znajomości. Przez co wiele osób starało się jej przypodobać, zbliżyć. Tu zwłaszcza uderzają fragmenty rozmów, w których ona prawi, co myśli o poszczególnych znajomych, docieka, co inni myślą o niej. W pamiętnikach tych zatem można znaleźć portret charakternej młodej damy, pewnej siebie, ale mimo ogromnej swobody dość rozsądnej, za to przesadnej w swoim filozofowaniu, krytykowaniu, przeżywaniu. Młodość młodością, egzaltacja egzaltacją, ale też nie można odmówić młodej Osieckiej niesamowitej inteligencji, no i wiedzy.
Na pewno warto zapoznać się z tymi zapiskami, żeby poznać autorkę w szkolnych czasach, ale także zobaczyć, jak żyła młodzież ponad pół wieku temu, jak wyglądała edukacja i rozrywki nastolatków. Polecam. A sama nie mogę doczekać się kolejnych tomów - zwłaszcza tych pisanych już przez dojrzałą kobietę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz