czwartek, 20 sierpnia 2015

"Moje rzymskie wakacje" Kristin Harmel

Generalnie omijam książki obyczajowe. Mało która spełnia moja oczekiwania, a zazwyczaj mnie jedynie drażnią już od pierwszych stron. Po "Moje rzymskie wakacje" sięgnęłam właściwie tylko dlatego, że tytuł wpasował mi się idealnie w okrutną dla organizmu temperaturę otoczenia. Nie miałam wobec tej pozycji żadnych oczekiwań i chyba tylko dlatego mam po przeczytaniu takie pozytywne odczucia.

Nie oszukujmy się, nie jest to literatura najwyższych lotów, ale jest to literatura przyjemna w odbiorze, relaksacyjna wręcz i zawdzięczam jej trzy bardzo miłe wieczory. Czyta się szybko, sprawnie, nie nudzi, a autorka nie ma irytującego stylu. Na dodatek treść też jest w porządku.

Główna bohaterka, Cat, pracuje w dużej korporacji, jest na każde zawołanie swojej rodziny i niedawno rozstała się z chłopakiem. Na ślubie młodszej siostry dowiaduje się kilku gorzkich słów na temat swojego życia, a kiedy idzie na randkę z kimś naprawdę interesującym, wychodzi na jaw, że posiada on córkę. I teściową. Cat jest zrozpaczona i czuje się oszukana. Koleżanka z pracy mąci jej w głowie i namawia na urlop, pod wpływem chwili dziewczyna pisze do swojej dawnej, włoskiej miłości, dowiaduje się, że może przybyć w każdym momencie, wsiada w samolot i rozpoczyna swoją wielką rzymską przygodę. Oczywiście nie może obyć się bez pomyłek, zwrotów akcji, wielkich przeżyć, uniesień i całej romantycznej otoczki, ale i tak czyta się dobrze. Nawet jak akcja jest przerysowana, jak relacje budowane są zbyt szybko, zbyt barwnie, a główna bohaterka przechodzi metamorfozę za metamorfozą. Ta książka ma być właśnie taka - bajka o brzydkim kaczątku, które stawia wszystko na jedną kartę, wyjeżdża, żeby coś zmienić, coś przeżyć, po czym wraca niczym piękny, odmieniony, pogodzony z pewnymi demonami przeszłości łabędź.

Ogromnym atutem powieści są piękne opisy rzymskich atrakcji turystycznych. Cała przyroda, domki, ulice, latarnie, a nawet dyskoteki i kawiarnie przedstawione zostały w bardzo realistyczny sposób. Wędrowałam z bohaterami po Rzymie i zapragnęłam się tam znaleźć - teraz, natychmiast. Książka nawiązuje do filmu "Rzymskie wakacje", z którym muszę zaprzyjaźnić się w niedalekiej przyszłości.

Nie uważam, żeby była to pozycja obowiązkowa. Myślę, że raczej nie jest to książka, która może zachwycić i rozkochać w sobie. Mnie była potrzebna, pobudziła dość dobrze schowaną, romantycznie-rozmarzoną część mojej natury, sprawiła, że kilka razy w brzuchu zatrzepotały mi motyle, a z oczu wypłynęło kilka łez. I myślę, że za rok znowu powędruję z Cat po uliczkach Rzymu, a może za kilka lat dzięki tej książce, przeżyję swoje wielkie, rzymskie wakacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz