sobota, 30 grudnia 2017

"Światło w Cichą Noc" Krystyna Mirek

Tytuł: Światło w Cichą Noc
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Edipresse
Liczba stron: 352

Święta już za nami. A jednak postanowiłam wydłużyć sobie ten magiczny czas i przeczytać książkę "Światło w Cichą Noc" Krystyny Mirek. Okazało się, że to bardzo przyjemna lektura, idealna na zimowe wieczory.

Antek, któremu zawaliło się życie w stolicy, przybywa do Krakowa odwiedzić swoją babcię. Nie było go tu wiele lat. Traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa sprawiły, że nie chciał przybywać do rodzinnego domu i przeżywać wszystkiego na nowo. Początkowo chce tylko zostawić przesyłkę od mamy i udać się do hostelu w mieście, ale sytuacja rozwija się w innym kierunku i zostaje na dłużej. Postanawia zmierzyć się z demonami przeszłości i spróbować wybaczyć ojcu, że w swoim czasie zdradził matkę i założył inną rodzinę.

Sąsiadami babci Kaliny jest trójka rodzeństwa. Marcin, Bartek i Magda to fantastyczni młodzi ludzie, których świat skończył się pewnego wigilijnego wieczoru, kiedy dostali informację o śmierci rodziców. Od tamtej pory nienawidzą świąt i wszystkiego, co jest z nimi związane. Unikają wystaw świątecznych, potraw i widoku szczęśliwych ludzi. Sami wylatują w ciepłe kraje, żeby tylko uwolnić się od wspomnień i przetrwać ten trudny czas. W tym roku jednak sytuacja się zmienia.  Magda poznaje fantastycznego chłopaka Konstantego, dla którego święta są bardzo ważne. Chce on spędzić ten szczególny wieczór z dziewczyną, zobaczyć, jakie tradycje królują w jej rodzinnym domu. I to jest przełomowy moment w życiu rodzeństwa - odbywają trudną rozmowę, ale decydują się zostać i zorganizować prawdziwe święta - takie, jakie pamiętają z dzieciństwa.

Tak naprawdę każdy bohater powieści jest nieszczęśliwy. Antek traci wszystko - dom, dziewczynę, pracę i musi zacząć swoje życie od nowa. Dodatkowo ma żal do ojca i nie potrafi wybaczyć mu, że zostawił ich rodzinę. Łaniewscy po wielu latach postanawiają wyrwać się z marazmu i zmierzyć się z tym, przed czym tyle lat uciekali. Każdy z nich ma inne problemy. Marcin - najstarszy z rodzeństwa jest zmęczony ciągłym matkowaniem i pilnowaniem brata i siostry. Ciąży na nim zbyt duża odpowiedzialność. Bartek to lekkoduch. Nie potrafi zagrzać miejsca w żadnej pracy. Wszystko na dłuższą metę go nudzi. Nie interesują go związki. Magda próbuje ułożyć sobie życie, ale ciągle źle trafia. Upatruje w Konstantym szanse na normalność. Babcia Kalina całe życie tęskni za swoim synem, synową i wnukami. Jest sama i tylko młodzi sąsiedzi, którym pomaga, trzymają ją w pionie.

Pozornie szczęśliwy wydaje się Konstanty. Ma wspaniałą, dużą rodzinę. Magda przyjmuje zaproszenie na niedzielny obiad do jego posiadłości i jest zachwycona klimatem, jaki panuje w domu przyszłego narzeczonego. Przynajmniej początkowo. Wszystko jest tam idealne, potrawy są wspaniałe, porządek jak w szwajcarskim zegarku. Rodzice chłopaka wyglądają na szczęśliwych, jego rodzeństwo z rodzinami też. Tylko nagle do Magdy dociera, że coś tu nie gra. Pani domu wydaje się zbyt zmęczona. Nikt się nią nie interesuje, nikt nie pomaga, a na stole stoi tyle potraw, jakby przygotowywała je kilka nocy.

I to poszukiwanie szczęścia, dla siebie i dla innych to motyw przewodni powieści. Bracia Łaniewscy wcale nie mają ochoty zostać w domu na święta, ale robią to dla swojej ukochanej siostry. Oboje szykują dla niej świąteczne niespodzianki. Antoni chce uszczęśliwić babcię i siebie, dlatego wyrusza na spotkanie, które może odmienić jego życie, a przynajmniej wyjaśnić pewne zagadnienia z przeszłości. A Magda chce uszczęśliwić siebie i w końcu zatracić się w prawdziwym uczuciu, a także założyć szczęśliwą rodzinę.

Dużą przemianę przechodzi mama Konstantego. Dzięki Magdzie zaczyna dostrzegać, że całe życie godziła się na krzywdzący dla siebie układ. I postanawia zawalczyć - chociaż sama nie jest do końca przekonana, czy będzie umiała postawić na swoim, czy ma jeszcze szansę coś zmienić. Tylko co na to wszystko jej mąż, który jest przekonany, że daje żonie wszystko, a może nawet jeszcze więcej?

Pierwszy raz miałam do czynienia z  książką Krystyny Mirek i jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak autorka buduje atmosferę powieści. Jest magia, są piękne opisy zimy i świetnie napisane, wyraziste postaci, których trudno nie polubić. W powieści panuje sielska atmosfera, pełna serdeczności i miłości. Problemy rozwiązują się i chociaż czasami rzeczywistość wydaje się okrutna, a wspomnienia są bolesne, to bohaterowie starają doprowadzić do tego, żeby nadchodzące święta były wyjątkowe i przełomowe. W końcu nie ma takiej sytuacji, z której nie można znaleźć wyjścia. Zwłaszcza że życie lubi zaskakiwać i czasami w najmniej spodziewanej chwili pojawia się ktoś, przy kim robi się cieplej i spokojniej na duszy.

Pozytywna lektura na długie, zimowe wieczory, którą niewątpliwie polecam. I z niecierpliwością czekam na kontynuację!


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edipresse.


8 komentarzy:

  1. Mam tę książkę na półce. Aż wstyd się przyznać, ale nie miałam czasu, żeby ją przeczytać. Ale od czego jest jutrzejsza noc, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardziej książka dla mojej mamy, wnioskując po opisie. Ja bym się pewnie przy niej trochę wynudziła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie moja tematyka, ale okładka jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wątpie bym przeczytała tę powieść, ponieważ średnio pasuje mi fabuła :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za takimi powieściami, nie mój typ. :) Daruję sobie lekturę.

    Pozdrawiam Iza
    Niech książki będą z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za książkami w klimacie świątecznym, ani też za historiami bardziej kobiecymi, więc ten tytuł raczej sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń