środa, 14 marca 2018

"Kłamczucha" E.Lockhart

Tytuł: Kłamczucha
Autor: E.Lockhart
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 320

 Jule West Williams to silna, niezależna dziewczyna. Trudne dzieciństwo odciska na niej piętno, traumatyczne doświadczenie zmienia ją z delikatnego, wrażliwego dziecka w wojowniczkę. Po stracie rodziców zostaje przyjęta do specjalnej akademii. "Uczy się tam technik obserwacji, ćwiczy przewroty w tył i zdobywa umiejętność uwalniania się z kajdanek oraz kaftanów bezpieczeństwa. Nosi skórzane spodnie i wypycha kieszenie gadżetami. Uczęszcza na lekcje obcych języków, sztuki kamuflażu, różnych akcentów, fałszerstwa oraz luk prawnych". Ta edukacja sprawia, że Jule staje się postacią niebezpieczną, której lepiej nie spotkać na swojej drodze.

Można powiedzieć, że takiego pecha ma Imogen Sokoloff, dziedziczka fortuny, córeczka bogatych rodziców, która jest mocno rozpieszczoną dziewczyną. Jej matka martwi się poczynaniami córki i w wyniku szczęśliwego (dla siebie, nieszczęśliwego dla Imogen) zbiegu okoliczności (a także w wyniku pomyłki!) bierze Jule za koleżankę swojego dziecka i proponuje jej wycieczkę. Ma ona odszukać Imogen i sprawdzić, czy u niej wszystko w porządku. Rodzice dziewczyny pokrywają cały koszt, a wyprawę określają mianem pracy wakacyjnej. Zbuntowana wojowniczka zgadza się na taki układ, a po znalezieniu Imogen nawiązuje z nią skomplikowaną relację. To pierwsza osoba, która staje się jej naprawdę bliska, która jej imponuje. Ciężko wyczuć czy między dziewczynami rodzi się przyjaźń, czy jedynie jakaś forma toksycznej znajomości, w której jedna strona stara się za wszelką cenę upodobnić do drugiej.

Nie ukrywam, że książka stanowiła dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie. Przede wszystkim dlatego, że wydarzenia w niej opisane są od tyłu. Najpierw poznajemy konsekwencje działań bohaterów, a dopiero potem dowiadujemy się, jaką drogę musieli przebyć, żeby do tego doszło. Muszę przyznać, że postać Jule została świetnie napisana, jednak swoim postępowaniem przeraża i odrzuca od siebie. Nie da się jej polubić. Co najwyżej można się zastanawiać, jak bardzo musiały nią wstrząsnąć wydarzenia z dzieciństwa, że stała się tak bezwzględną istotą. Uczciwie stwierdzam, że nie polubiłam żadnej z postaci, co w zasadzie rzadko się zdarza. Nie mogę jednak odmówić autorce tego, że pomimo skomplikowanej konstrukcji powieści, udało jej się stworzyć ciekawą historię, z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Tylko nie udało jej się przekonać mnie do formy i do naprawdę antypatycznych bohaterów.

Najbardziej przeraził mnie motyw przejmowania tożsamości, upodabniania się do swojej przyjaciółki, dążenia do stanu, w którym zaczyna się żyć cudzym życiem. Skomplikowana relacja dziewczyn sprawia, że jedna z nich zaczyna się czuć nieswojo, a druga nie jest w stanie zaakceptować tej sytuacji. I tu w grę też wchodzi wielkie rozczarowanie - Jule pierwszy raz w życiu obdarza kogoś uczuciem. Robi to źle, nieumiejętnie, zbyt agresywnie, ale w tym całym swoim zakłamanym życiu - w tym wydaje się uczciwa. I to jest jedyny moment w całej książce, w którym żal mi głównej bohaterki. Ten moment, kiedy uświadamia sobie, że może nawet kocha swoją przyjaciółkę, ale w jakiś taki niewłaściwy sposób. 

Tak naprawdę do połowy akcja toczy się dość leniwie (czyli końcówka tej historii jest mało porywająca), a później robi się ciekawiej i nawet momentami powieść trzyma w napięciu. Dla mnie to trochę za mało, żeby uznać książkę za fantastyczny bestseller, który warto polecić każdemu, ale wystarczająco, żeby uznać to za miło spędzony czas przy dość specyficznej powieści.



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.


10 komentarzy:

  1. Wydaje mi się bardzo ciekawa, a sama o niej nie słyszałam. Zatem pewnie w wolnej chwili po nią sięgnę. :)

    Pozdrawiam,
    lunafisher.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo ostatnio się mówi o tej lekturze, muszę sama w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie książka nie przypadła do gustu :( Przewidywalna, źle rozegrana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam różne opinie o tej książce, ale mnie jakoś do niej nie ciągnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko spotyka się konwencję, że najpierw znamy zakończenie, a później motywy je powodujące.

    OdpowiedzUsuń