Autor: Hanna Dikta
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 270
Lubię książki, których akcja rozgrywa się na Śląsku. Chociaż sama nie jestem rodowitą Ślązaczką, to jednak długo tu mieszkam i niektóre rejony są mi bliskie. Lubię czytać o miejscach, które są mi znane. I właśnie akcja powieści "To nie może być prawda" rozgrywa się w pobliżu, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę pozycję.
Główna bohaterka Małgosia ma pozornie poukładane życie. Cudowny i kochający mąż, praca, która sprawia prawdziwą satysfakcję - tylko dziecka brak w tym zestawieniu. Wiele lat starań i ciągle ten sam, negatywny wynik na teście. Dziewczyna przechodzi więc emocjonalną huśtawkę - raz wydaje się pogodzona z sytuacją, za chwilę rozpaczliwie oczekuje na wiadomość, że zostanie mamą. Mąż stara się trzymać ją w ryzach i zachowywać zdrowy rozsądek w tej całej sytuacji. Tłumaczy, zapewnia o swoim uczuciu. Ideał!
Małgosia dowiaduje się, że profesor, z którym miała zajęcia na studiach, jest umierający. Ta wiadomość wzbudza w niej wiele emocji, bo oprócz tego, że to były wykładowca, to także jej były kochanek. Postanawia z grupką przyjaciół go odwiedzić i wtedy dowiaduje się czegoś strasznego - czegoś, co wywraca jej uporządkowany świat do góry nogami i sprawia, że może stracić wszystko, co ma.
Główna bohaterka ma dwie przyjaciółki. Alicja pracuje z nią w szkole. Jest to samotna matka dorastającego już chłopca, związana z jednym z nauczycieli. Z jednej strony wydaje się, że jest bliską osobą, ale jak dochodzi co do czego, to Małgosia nie dzieli się z nią swoimi problemami, a trudne chwile Alicji traktuje po macoszemu. Nie widać oddania w tej relacji. Anka to przyjaciółka z dawnych lat. Lekkoduch, nadużywający alkoholu, próbujący pogodzić się z trudnym dzieciństwem, ale jest właśnie tą osobą, która wie wszystko, a nawet jak nie wie, to potrafi wydedukować. Dziewczyny rozumieją się bez słów i jest to taka przyjaźń mimo wszelkich przeciwności losu. Ania jest przy Małgosi w najtrudniejszych chwilach. Nawet wtedy, kiedy powinna być za granicą i cieszyć się odpoczynkiem, przeprowadza akcję ratunkową i sprawdza, czy z jej przyjaciółką wszystko dobrze.
Nie jest łatwo funkcjonować, kiedy nie spełnia się nasze największe marzenie. Małgosia i Marcin marzą o dziecku, a jednak nie jest im dane na razie zostać rodzicami. Lata starań, badań i pogrzebanych nadziei odciskają się na ich związku. Pięknie pokazana relacja, w której małżeństwo ma jeden cel i wspólnie radzi sobie z porażkami. Niestety nawet w tak poukładanym życiu może zdarzyć się coś złego. W tym wypadku winę za problemy ponosi Małgosia, która niefortunnie zgrzeszyła kilka lat wcześniej. Niesie to za sobą poważne konsekwencje.
Książkę czyta się jednym tchem. Jest to lekka, świetnie napisana powieść, która porusza naprawdę trudne tematy - bezpłodność, zdrada, choroba, śmierć. I chociaż wydawałoby się, że to aż nadmiar tragedii, to jednak bohaterowie starają się dostrzegać dobre strony każdej sytuacji, a także pogodzeni z losem, walczą ze swoimi demonami. "To nie może być prawda" to książka niezwykle życiowa, bohaterami są zwykli ludzie, a i problemy są powszechne. To historia, która mogłaby spotkać każdego.
Urzekło mnie zakończenie. Niedopowiedziane, teoretycznie smutne, ale z nutką optymizmu. Akcja powieści spójna i wciągająca, bohaterowie sympatyczni - czego chcieć więcej? Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi dobre książki obyczajowe.
Za egzemplarz dziękuję Autorce.
Czyli różnorodne barwy życia wplecione w ciekawą fabułę. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Taka książka, którą się dobrze czyta ;)
UsuńU mnie w wakacje takie nuty najlepiej się sprawdzają. :)
UsuńDługo przyjaźniłam się z thrillerami i kryminałami. I nagle, w drugiej ciąży... zupełnie nie mogłam ich czytać. Nie wiem czy psychika, czy emocje, ale totalnie przestały mi odpowiadać. I tak pomału zaczęłam otwierać się na obyczajówki, którymi wcześniej w sumie gardziłam. A teraz myślę, że jak się trafi na autora z dobrym piórem, to to naprawdę miła i relaksująca rozrywka. Powoli jednak chcę wrócić też do trochę mroczniejszych klimatów, bo zrobiły mi się zaległości :) Np. nowa Tess Gerritsen stoi na półce... i stoi. Już tyle czasu!
UsuńLubię niejednoznaczne zakończenia w książkach. Są prawdziwsze niż happy endy
OdpowiedzUsuńDokładnie. I tak jest w tym przypadku. Z jednej strony nie ma klasycznego happy endu, a z drugiej czytelnik ma takie wrażenie, że... że to wszystko się poukłada :)
UsuńOdczucia mam podobne jak po "Przeminęło z wiatrem", które dla mnie też kończy się z nutką optymizmu. :)
Pozycja nie do końca w moim guście, ale dobrze, że Ci się podobała:)
OdpowiedzUsuńOj tak, najgorsze to jak książka rozczaruje. Ta na szczęście była w porządku :)
UsuńMam ją na swojej liście ;-)
OdpowiedzUsuńSuper! Daj potem znać, jak się czytało :)
UsuńNiestety nie pociągają mnie ostatnio obyczajówki.
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa ;) Mnie odrzucają od dawna thrillery, chociaż wczoraj rozpoczęłam jeden na przełamanie ;)
UsuńJej ja ostatnio mma brak czasu na Ksiazki
OdpowiedzUsuńBrak czasu na książki, to bardzo smutna rzecz :( Chociaż ja też nie mam go jakoś dużo niestety...
UsuńLekka powieść w sam raz na lato :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :)
UsuńO, to coś dla mnie, właśnie takie obyczajówki lubię najbardziej
OdpowiedzUsuńTo miłego czytania!
UsuńLubię jak na końcu okazuje się, ze jest zupełnie inaczej, niż się podczas czytania wydawało. Najlepiej sprawdza się to oczywiście w thrillerach, ale i romans jak widać daje radę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przez to trochę brakuje mi thrillerów. Tych zwrotów akcji, zaskakujących rozwiązań. Teraz próbuję Gerritsen, może zatrybi i wrócę do gatunku :)
Usuń