wtorek, 24 lutego 2015

"Motylek" Katarzyna Puzyńska

Naprawdę dobra książka. Świetny debiut pani Puzyńskiej. Przede wszystkim, po kilku naprawdę kiepskich stylowo powieściach, w końcu trafiłam na coś, co jest dobrze napisane. Bez zbędnych opisów, udziwnień, żartów na siłę, udawania, przesadzania i wszelkich innych dziwnych zabiegów, które od czytania odstraszają. Książka napisana konkretnie. Z klasą.
Kolejną zaletą powieści jest to, że autorka wprowadza wiele wątków, które jednak sprawnie się ze sobą splatają. I naprawdę do końca nie wiadomo (a przynajmniej ja nie wiedziałam), kto stoi za wszystkim, co się dzieje w Lipowie. Zaskoczenie na końcu - na plus.
Na plus także wyjaśnienie wszystkich sytuacji, powiązań i zależności między bohaterami. Nie ma niedopowiedzeń, nie ma zostawiania. Od razu widać, że książka pisana była z zamysłem i konsekwentnie realizowania.
Świetnie stworzona postać mordercy. Długo pozostaje wątpliwość, czy to on, czy ona. Co chwilę ślady prowadzą do kogoś innego, tropy są mylące, a umysł czytającego pracuje na najwyższych obrotach. To naprawdę wielka zaleta powieści kryminalnej. Najgorzej, jak wszystko jest przewidywalne - tu zdecydowanie nie jest.
Kolejnym plusem jest zgrabnie wpleciony motyw motylka. Subtelne opisy połączone z brutalnymi poczynaniami mordercy - mocny kontrast, który dodaje smaczku książce.
I tak naprawdę na samych superlatywach skończę. Jeśli coś gdzieś nie zagrało, to było to chwilowe i ulotne. I wybaczalne, bo jak na pierwszą książkę wszystko oceniam wysoko. Polecam!

"Sąd ostateczny" Anna Klejzerowicz

"Sąd ostateczny" to trzecia z książek Anny Klejzerowicz, którą udało mi się przeczytać. Wcześniej poznawałam losy Czarownicy i przed kolejną książką miałam mieszane uczucia. "Czarownica" i "Córka czarownicy" aczkolwiek przyjemne w odbiorze, wydały mi się dość przerysowane i naiwne. Zupełnie inaczej sprawa ma się w wypadku kryminalnej powieści "Sąd ostateczny".

Były policjant, a obecny dziennikarz Emil Żądło, to człowiek, który średnio sobie radzi w życiu. Ostatnie pieniądze traci na piwo, nie ma zleceń, nie ma perspektyw i wiszą nad nim alimenty do zapłacenia. W pewnym momencie na jego drodze pojawia się sąsiadka z dawnych lat ze swoim chłopakiem i to spotkanie, a także jego następstwa odmieniają los Emila, a także zmuszają go do działania i walki o siebie.

W książce pojawia się seria brutalnych morderstw, które nawiązują do obrazu "Sąd ostateczny" Hansa Memlinga. Obraz zajmuje ważne miejsce w powieści, jego historia jest zgrabnie przybliżona. Podoba mi się, jak autorka przemyciła kawałek malarstwa do akcji.

Książka trzyma w napięciu i ciekawi, nie ma w niej niepotrzebnych dłużyzn, opisów, czy zbędnych wątków. Wszystko wiedzie w mniej lub bardziej bezpośredni sposób do rozwiązania zagadki i odnalezienia mordercy. Pojawiają się też elementy z życia prywatnego bohaterów, ale nie dominują nad wątkiem kryminalnym i są jedynie miłym dodatkiem do akcji.

"Sąd ostateczny" czyta się szybko i zgrabnie, a sprawa kryminalna w nim zawarta jest dobrze skonstruowana i ciekawie przedstawiona. Książkę zdecydowanie polecam.

poniedziałek, 23 lutego 2015

"ZOO" Katarzyna Groniec, czyli 20.02.2015

20.02.2015 o godzinie 19:00 w Centrum Kultury Śląskiej Zgoda w Świętochłowicach zjawiła się na scenie Katarzyna Groniec - w ramach trasy koncertowej "ZOO" z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Ja zasiadłam na widowni i dałam się ponieść muzyce wykonywanej przez moją ulubioną piosenkarkę. Kasi interpretacje wzruszały mnie i zachwycały, a oprawa muzyczna wywołała nie lada zdziwienie. Piosenki Osieckiej w elektronicznych aranżacjach? Nie myślałam, że to się może udać, a jednak...
Kasia wykonała skok na głęboką wodę, bowiem zmierzyła się przede wszystkim z wykonawcami, z którymi ciężko się zmierzyć. Kiedy usłyszałam, że w ramy koncertu wpleciona jest piosenka Kaliny Jędrusik "Ja nie chcę spać", pomyślałam sobie, że to się może nie udać. Wielu próbowało, ale nikt nie doskoczył do oryginału. Czy Kasia doskoczyła? Na pewno nie położyła utworu, czuć było w nim rękę Agnieszki i duszę Kaliny, a zarazem to, co najlepsze w Kasi, czyli jej wrażliwość, delikatność i wielkość. I za to naprawdę wielkie brawa i słowa najwyższego uznania - Kasia każdą piosenkę zrobiła ze smakiem, nie gubiąc po drodze wykonania oryginalnego, z szacunkiem do pierwotnego wykonawcy i do autorki tekstu. Coś fantastycznego i rzadko spotykanego, bo jednak częściej artysta przerabia pod siebie i gubi w utworze to, co najważniejsze. W "ZOO" w każdej piosence jest 100% Kasi w Kasi, a zarazem piosenki zachowują swój pierwotny charakter.
Panowie też stanęli na wysokości zadania - śliczne solówki instrumentalne, ładnie zagrane podkłady i nawet chórki! Cała ekipa była fantastyczna - bez dwóch zdań.
A teraz, kiedy opadły już emocje, a "ZOO" wyjechało ze Śląska, żeby cieszyć uszy (i oczy!) w innych zakątkach kraju, nie pozostaje nic innego, jak czekać na płytę z zapisem piosenek.

Na zachętę. I wspomnieniowo. Jedna z piosenek koncertowych.
Katarzyna Groniec

Dzień dobry!

Dzień dobry!
Kulturalnie o kulturze, czyli Mysz na tropie tego, co warte uwagi - muzycznie, książkowo i filmowo. Znajdzie się tu wszystko to, co wzbudza we mnie pozytywne emocje, skłania do wzruszeń i sprawia, że miło spędzam czas.
Książki to moja pasja. Sięgam po nie w każdej wolnej chwili. Nie ograniczam się do jednego gatunku - próbuję, kosztuję, sprawdzam, co warto, a czego nie.
Muzyka to moja kolejna pasja. Rozbieżność tego, co słychać w moich głośnikach jest ogromna, chociaż przeważa po polsku i nie ma współczesnej papki. Chyba, że coś wybitnie wpadnie w ucho, ale pop-papka wpada naprawdę rzadko..
Filmy... filmy do mojej pasji się nie zaliczają, ale jako człowiek, który ceni sobie kulturę, staram się poznać przynajmniej to, co czuję, że powinnam - szeroko pojęte klasyki, filmy nagradzane, filmy z ukochanymi aktorkami i aktorami, czy te stworzone przez ulubionych reżyserów. Mimo, że do filmu mnie specjalnie nie ciągnie, to jednak każdego roku oglądam całkiem sporo.
Mam nadzieję, że eksperyment z tym blogiem wypali i mnie nie braknie zapału do pisania, a potencjalnym czytelnikom nie zabraknie chęci do czytania.
Do biegu gotowi... start!
To byłam ja, Mysz.