niedziela, 15 stycznia 2017

"Niedomówienia" Anna Sakowicz

"Niedomówienia" Anny Sakowicz, to jedna z książek, które trafiły do mnie tylko dlatego, że zaintrygował mnie opis na okładce. Zwiastowały lekką i przyjemną powieść obyczajową i dokładanie z taką lekturą miałam do czynienia.

Główna bohaterka, to czterdziestoletnia Janka, która prowadzi własną drukarnię. Kocha druk, kocha swoją pracę, a jej mistrzem jest sam Gutenberg. Jest w związku, ale planuje się rozstać - ku wielkiej rozpaczy mamy, która chciałaby bawić wnuki, tak jak wszystkie jej koleżanki. Sama Janka nie planuje potomstwa, realizuje się zawodowo i nie wyobraża sobie siebie z gromadką dzieci. Zobowiązuje się za to napisać reportaż dla ukochanego dziadka - oczywiście na cześć druku, ale też "Biblii Gutenberga", która w jej domu ma status niemalże świętości. I dziadek, i ojciec to zapaleni drukarze, którzy przelali na dziewczynę wiedzę na temat druku, a także miłość do składania książek.

Janka zanosi każdą wydrukowaną w swojej drukarni książkę pod gdański pomnik Gutenberga. Pewnego dnia natyka się pod pomnikiem na zdjęcie. Gdy pojawia się więcej zdjęć w tym miejscu, daje się wciągnąć do gry i długo zastanawia się, kto może jej zostawiać wiadomości ukryte na kolejnych fotografiach. Kiedy odkrywa prawdę - załamuje się jej świat i przestaje wierzyć w siebie i w to, kim naprawdę jest. Zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem, nad tym dokąd dąży i czy aby na pewno wystarczająco zna siebie.

Najbardziej w głowie miesza jej pewna tajemnicza kobieta, która całkowicie wybija Jankę z rytmu i sprawia, że dziewczyna za dużo myśli i troszkę traci kontakt z rzeczywistością. W najgorszym z możliwych momentów niepotrzebnie miesza się rodzina, czym tylko komplikuje i utrudnia i tak już trudną sytuację.

Jedyna odskocznia Janki to reportaż, który pisze przede wszystkim w oparciu o zapiski dziadka. To w nim realizuje się, a także to on daje jej impuls do rozwinięcia swoich literackich zdolności i zaplanowania napisania powieści - oczywiście również na cześć Gutenberga.

Bardzo ciekawa i dobrze napisana powieść, której zwroty akcji sprawiają, że czyta się szybko, sprawnie, a całość nie nudzi. Autorka ma niezły styl i ładnie kreuje postaci. Książka jest lekka i przyjemna. Zdecydowanie warto przeczytać, zwłaszcza, jak ktoś gustuje w naprawdę przyzwoitych obyczajówkach. Ja ogólnie nie lubię tego gatunku, a tę pozycję czytałam z ogromną przyjemnością.

Książka przekazana przez portal granice.pl, gdzie znajduje się moja oficjalna recenzja.


piątek, 13 stycznia 2017

"Kasacja" Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz to autor legenda. Pojawił się i zawładnął sercami i duszami czytelników. Pisze dużo i podobno świetnie. Blogosfera rozpływa się w zachwytach, na forach i fanpage'ach pojawia się niewiele krytycznych opinii. Jednym słowem - przebojowy, zdolny i skazany na sukces.

Wcześniej nie miałam do czynienia z tym autorem, ale Gwiazdka w tym roku postanowiła sprowadzić moją osobę na właściwe tory i pod choinką znalazłam "Kasację". Pomyślałam - czemu właściwie nie? Przecież twórczość każdego autora trzeba sprawdzić na własnej skórze.

Główna bohaterka powieści - Joanna Chyłka dostała pod swoją pieczę aplikanta Kordiana Oryńskiego, którego już na początku przezwała Zordon. Dostali wyjątkowo skomplikowaną sprawę - podwójne morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Dramatyzmu dodał fakt, że potencjalny oprawca spędził ze swoimi ofiarami 10 dni w zamkniętym mieszkaniu. W momencie odkrycia zbrodni - ciała były w stanie częściowego rozkładu, natomiast podejrzany zachowywał się niewiarygodnie spokojnie. Przez cały proces odmawiał współpracy i nie wykazywał zainteresowania ewentualną obroną i oczyszczeniem z zarzutów.

Sprawa morderstwa od początku była dość mroczna i zawiła. Dodatkowo zarówna Chyłka, jak i Zordon, zostali w trakcie trwania śledztwa poszkodowani. Starali się dotrzeć jak najdalej, ale nie każdy ich krok wychodził im na dobre. Całą sytuację utrudniała zażyłość, która narodziła się pomiędzy aplikantem a jego opiekunką. Jeszcze nie uczucie, ale już ogromne przywiązanie sprawiły, że w obronie drugiej osoby zaczęli popełniać głupie błędy, które mogły przynieść opłakane skutki.

Nie jest to książka, którą czytałam z zapartym tchem od początku do końca. Bardzo długo wczuwałam się w akcję, miałam wrażenie, że przez pierwsze 150 stron nic się nie dzieje, tak naprawdę akcja zaczęła rozkręcać się późno, kiedy już byłam troszkę zniechęcona. Na szczęście im dalej w las tym lepiej, od połowy już było całkiem nieźle, a końcówka mnie pozytywnie zaskoczyła. Bezgranicznie zachwycona nie jestem, ale też nie uważam, że to była kiepska powieść. Niezła, chociaż zbyt rozwlekła. Na szczęście autor pisze naprawdę dobrze, styl ma przystępny, a książkę czyta się szybko i sprawnie.

Nie do końca jeszcze rozumiem fenomen Chyłki, bo to jednostka, którą większość uwielbia od pierwszego wejrzenia. Dla mnie nie wyróżnia się aż tak wśród innych bohaterów, ale muszę przyznać, że jej postać jest całkiem nieźle napisana. Niby ostra i wredna, niby z lekceważącym sposobem bycia, ale też z sercem na właściwym miejscu, co sprawia, że jest niezłą prawniczką, ambitnym pracownikiem, ale też dobrą przyjaciółką.

Zordon natomiast to taki chłopiec, który próbuje odnaleźć się w wielkim świecie, ale jeszcze nie do końca rozumie, jak działa ta cała prawnicza maszyna. I z jednej strony stara się zaimponować, a z drugiej strony zachowuje się jak nieopierzony kurczak. Wzbudza jednak w czytelniku ogromną sympatię i imponuje swoim przywiązaniem do Chyłki.

To dobra książka, którą warto w wolnej chwili przeczytać. Zbyt długi wstęp i zbyt wolne rozkręcanie akcji mogą co prawda mocno zniechęcić, ale finalnie opłaca się dobrnąć do końca, bo końcówka zaskakuje i nastawia pozytywnie do książki. Jeszcze nie pokochałam bezgranicznie autora, ale już zyskał moją sympatię na tyle, że kiedyś sięgnę po kolejną część.