niedziela, 25 listopada 2018

"Dobra-noc" Sabina Waszut

Tytuł: Dobra-noc
Autor: Sabina Waszut
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 320

Ja wiem, że jest listopad i jeszcze trochę lektur przede mną, ale właśnie doszłam do wniosku, że była to najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2018 i naprawdę trudno będzie to zmienić jakiejś innej powieści.

Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej pozycji. W zasadzie zdecydowałam się na nią tylko dlatego, że rzecz się dzieje pod Częstochową (a to moje miasto). Poza tym lubię poznawać twórczość nieznanych mi jeszcze autorów.

Zakochałam się w tej książce od pierwszej strony. Cała historia rozpoczyna się w 1934 roku, kiedy na świat przychodzi Krysia, siódma córka w małżeństwie Jadwigi i Michała. I chociaż dla rodziców powinna stanowić ogromną radość i szczęście, to oni są wyraźnie rozczarowani. Liczyli, że los w końcu obdaruje ich synem. Siódma córka to zły znak, zwłaszcza według wierzeń, w których takie dziecko rodzi się przeklęte i może stać się zmorą, która w nocy dusi swoje ofiary, ściągając na nie choroby i śmierć. Jadzia nie akceptuje swojej tak nieudanej córki. W dzisiejszych realiach mądry mąż odesłałby ją do psychologa, żeby leczyła depresję poporodową, jednak inne czasy, inne okoliczności sprawiły, że mama Krysi została sama ze swoim problemem. 

Dalsza historia rozgrywa się w czasach bliższych współczesności. Co prawda małej wsi Dobrej daleko jeszcze do wprowadzenia najnowszych technologii, ale ludzie stają się coraz nowocześniejsi, medycyna idzie do przodu, pojawia się pierwszy motocykl w okolicy. Tylko dlaczego za Krysią ciągnie się tak zła opinia, czemu wciąż sąsiedzi podchodzą do niej z dystansem i prześladują ją na każdym kroku? 

Rodzina kocha dziewczynę taką, jaka jest, jednak nie do końca wierzy, że jej los może się odmienić. Jako najmłodsza w rodzinie, sama siebie skazuje na dożywotnią opiekę nad matką i ojcem, a także przejęcie gospodarstwa. Nie wierzy w siebie i we własne zamążpójście, boi  się napiętnowania i ogólnie rzecz biorąc wiedzie dość smutne życie. Dodatkowym przekleństwem jest dla Krysi lunatykowanie, które tylko utwierdza ją w przekonaniu, że faktycznie jest wędrującą po nocy zmorą. 

Kiedy we wsi pojawia się Jura, bratanek młynarza, życie Krysi zaczyna się zmieniać. Powoli otwiera się na nową znajomość, zaczyna pokazywać swoje lęki i słabości. Do czasu, jak chłopak  zaczyna chorować. Wtedy wieś nie ma najmniejszych wątpliwości - to ona, Krysia stoi za wszystkim, co najgorsze. 

"Dobra-noc" Sabiny Waszut to wspaniały portret wiejskiej społeczności, w której wiara miesza się z zabobonami, a dobrzy ludzie potrafią uprzykrzyć życie niewinnej istocie na podstawie nieprawdopodobnych wręcz wierzeń. Narodzinom, śmierci, żniwom - niemalże każdej sytuacji towarzyszy szereg zabiegów i rytuałów, których należy skrzętnie przestrzegać. Z jednej strony wieś melduje się co niedzielę w kościele, a z drugiej zachowuje absurdalnie, wierząc w zemstę losu czy też w zemstę Najwyższego. 

Jura jest pewnego rodzaju głosem rozsądku. To on próbuje przekonać Krysię, że to wszystko jakieś okropne brednie i jest zwyczajną, piękną i mądrą dziewczyną. To on próbuje dodać jej odwagi, pewności siebie i przebojowości, a całej wsi pokazać, że nic nie robi sobie z ich uprzedzeń.

Poza historią nieszczęśliwej kobiety i zauroczonego w niej chłopca, który walczy z wiatrakami, mamy w tej powieści też odrobinę dramatyzmu, szczyptę grozy i tajemnicy. Krysia przypadkiem odkrywa sekret jednej z rodzin, wplątuje się w rozmowę, która przywołuje mnóstwo złych wspomnień dotyczących tragicznego wydarzenia sprzed lat. 

To piękna historia, którą czyta się na jednym oddechu. To pierwsza książka od dawna, którą przeczytałam w tak krótkim czasie, przy której przeoczyłam porę snu i już całkiem zimną wodę w kąpieli. Autorka ma wspaniały, gawędziarski styl, którym opowiada baśń przepełnioną ciepłem, miłością, ale też tajemnicą i grozą. Baśń ta ma swojego Kopciuszka, ma też księcia, liczne podania i wierzenia, starą babę, która pełni kluczową funkcję i przepiękną, sielską scenerię polskiej wsi. 

Polecam z całego serducha i cieszę się, że mogłam przeczytać tak cudowną historię. Na pewno do niej powrócę! 







Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza.




środa, 21 listopada 2018

ŚBK: Blogi bliskie mojemu sercu

Blogi bliskie mojemu sercu? O tak. Jest ich wiele, ale dzisiaj skupię się na tych naprawdę naj. I też pozostanę przy blogach nieksiążkowych - nie dlatego, że książkowych nie czytam, czy są gorsze. Wręcz przeciwnie! Są wspaniałe i godne polecenia, ale... ale myślę, że takie zostawienie zostawię sobie na osobny wpis, a dzisiaj zrobię przegląd pozostałych.

Pierwsze dwa miejsca, to najwspanialsze miejsca w sieci. Naprawdę!

1) Janina Daily: https://janinadaily.com/
Uwielbiam ten blog i uwielbiam Autorkę. Dużo pluszu, dużo zwierzątek, niesamowite poczucie humoru, statystyki i ogromny dystans do siebie i do świata. I jak jest mi najgorzej, to zerkam, co słychać w janinowym zakątku. I najczęściej wtedy trafiam na tak zabawny wpis, że od razu przestaje mi być źle. Naprawdę! Pasuje mi jej poczucie humoru i styl pisania - doskonale odnajduję się w tym świecie. Dodatkowo Janina posiada czarnego kota o bardzo szerokiej twarzy, przecudownego męża, który jest prawdziwym bohaterem licznych wpisów i wielką miłość do węglowodanów, co już totalnie przekonuje mnie, że trzeba ją czytać. Czytam więc i bawię się najlepiej na świecie!

To drugie miejsce w blogosferze, które odwiedzam w tych gorszych chwilach. I chociaż i humor inny, i tematyka w zasadzie też, to człowiek bawi się tak samo dobrze. PigOut ma na swoim koncie książkę, którą biegłam podpisać na targach w Krakowie. Błyskotliwe teksty, trafione opinie, wyłapywanie największych absurdów - to czyni Autor i robi to bardzo dobrze! Mam wrażenie, że to jest taki  blog, w którym każdy znajdzie miejsce dla siebie. Polecajka najlepszych knajp? Jest! Spojrzenie na tacierzyństwo i wychowanie potomka? Owszem! Sytuacja w Polsce i troszkę dalej też? Znajdzie się! Podróże małe i duże? A jakże! Niby hejter, ale jednak nie. Chociaż swoje potrafi i za to uwielbiam.

3) i 4) Porzucając blogi rozrywkowe, czas podążyć do blogów parentingowych. A owszem, czytuję. Może nie dlatego, że szukam na nich dobrych rad i złotych środków, ale mam dwie ulubione Autorki, które pokazują, że macierzyństwo jest skomplikowane. Piękne, a zarazem z cisnącym się przekleństwem na ustach.

Świetne wpisy, świeże spojrzenie i to z perspektywy mamy trójki dzieci. Dużo dobrego humoru i dystansu. Pokazanie, że bycie mamą nie przekreśla bycia atrakcyjną kobietą, że z mężem trzeba żyć w zgodzie i w harmonii, a chwila czasu dla rodziców jest wręcz obowiązkowa. Lubię czytać o tych dwóch rodzinach, lubię dzielić się z innymi tym, co tak pięknie obie panie opisują. Te blogi to: https://www.calareszta.pl/  i  http://mumme.pl/.

Kulinaria...

Stron ulubionych mam kilka, ale tylko niektóre z nich odwiedzam regularnie. Pierwsze miejsce to
Zaburzenia metaboliczne to moja codzienność. Nie ma co się oszukiwać, bo są i trzeba się z nimi mierzyć. I to właśnie jedno z takich miejsc, które nie przekłamuje rzeczywistości. Pokazuje jak małymi krokami zmienić styl życia i dojść do miejsca, w którym już jest bliżej do zdrowia. Mądre spojrzenie na życie, na insulinooporność, realizm, który jest tak ważny, kiedy człowiek musi się zdobyć na tyle wyrzeczeń. Świetne, a zarazem proste przepisy, z których może skorzystać każdy, bo to samo zdrowie. A, że dodatkowo pomagają uporać się z różnymi przypadłościami? Tym lepiej!

Najlepszy cukierniczy blog na świecie. Tyle pyszności! Tak proste i dobrze opisane przepisy, że tylko zagniatać, ucierać i piec. Naprawdę! Od niedawna przygotowuję mniej takich rzeczy, to i bywam mniej, ale to nie zmienia faktu, że stronka jest genialna i niewątpliwie w czołówce tych moich najważniejszych.

Blog poświęcony mamie, dziecku, karmieniu piersią. Wspaniała kobieta z ogromną wiedzą, która jest wsparciem, a także kopalnią informacji na temat karmienia. Czytałam w ciąży, czytałam, karmiąc godzinami i czytam do dzisiaj, żeby wiedzieć - tak dla siebie, bo chociaż mój ssak już powoli się odstawia, to po tych 20 miesiącach uważam, że to jest tak piękna i ważna dziedzina życia, że dla samej siebie warto ten temat zgłębiać. I warto polecać i reklamować ten blog, bo może on niejednej mamie uratować karmienie, poprawić humor, udowodnić, że nie tylko ona jedna ma problemy. Warto zerknąć.
  
To moje najważniejsze, najulubieńsze, nieksiążkowe blogi. A jak jest u Was? Jaka tematyka interesuje Was najbardziej i kogo najchętniej czytacie?

Obiecuję jeszcze jeden post o blogach książkowych, a tymczasem zapraszam do zapoznania z propozycjami  Śląskich Blogerów Książkowych




niedziela, 4 listopada 2018

Agnieszka Osiecka, lubię farbować wróble - z rozmów stworzyła Violetta Ozminkowski

Tytuł: Agnieszka Osiecka, lubię farbować wróble - z rozmów stworzyła Violetta Ozminkowski 
Autor: Violetta Ozminkowski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 208

Nie jest łatwo stworzyć wywiad z osobą, która przecież zmarła już dawno temu. Poskładać wszystko w logiczną całość z licznych wypowiedzi, wcześniejszych rozmów i dołożyć pytania, które stworzą wrażenie rozmowy na żywo. Poruszyć wszystkie tematy, które charakteryzują człowieka, które pokażą Agnieszkę taką, jaka była - z jej słabościami, poglądami i twórczością.

Z Osiecką wiąże mnie dość nieoczywista relacja, w której twórczość koi mnie i moją duszę. Nie tylko koi, ale też na swój sposób charakteryzuje i opisuje. Dorzucając do tego fakt, że Osieckiej nie śpiewał byle kto, to robi się z tej naszej znajomości (poniekąd wyłącznie umownej) kawał wspaniałej, wieloletniej przygody. Tyle wzruszeń i poruszeń nie dostarczył mi żaden tekściarz ani poeta, koncert "Zielono mi" z Opola, z 1997 roku, to moje najukochańsze wydarzenie, a "Oceany" siedzą w głośnikach zbyt często. Taka prawda! 



Wtedy zrozumiałam, że mam w sercu taką prywatną Polskę, która nie pozwala mi na emigrację. Jest nią język. Kocham imiesłowy, giętkie czasowniki, zawijasy składni. W jakim języku mogłabym powiedzieć: "Kto czeka na ciebie, łzą się bławacąc?".

Agnieszka bawiła się słowem, rymem i składnią. Już w swoich pierwszych dziennikach pisała pięknie, poetycko i z patosem. Wiadomo, że przez lata jej styl się zmieniał, dojrzewał, tak jak i Osiecka, i jej twórczość, ale zawsze była wyczuwalna ta Osiecka w Osieckiej.

Stoczmy się dzisiaj, stoczmy ciut
zwitkaczmy odrobinkę,
Jak długo można w świecie złym
kretyńskim być motylkiem?

To jest naprawdę dobra rozmowa, która dostarcza  licznych informacji o poetce, jej życiu, mężczyznach i kochliwości.

Zabrakło mi tematów dotyczących twórczości. Były, ale niewiele. Ot przewinęli się "Okularnicy", współpraca z Marylą Rodowicz, padło pytanie o sztuki, o "Białą bluzkę". Jednak to tylko ułamek tego, co o pisaniu, inspiracjach, emocjach w trakcie, chciałabym przeczytać.

Za to doceniam przygotowanie tego wywiadu pod kątem życia prywatnego. Zbiór szczerych i bezpośrednich opowieści o wielkich miłościach i niewielkich filtrach, o tym, jaką rolę odegrał Hłasko, a jaką Przybora. Temat rodziców, których relacja była skomplikowana, o jeszcze bardziej skormplikowanej roli jaką odegrali w jej życiu. Edukacja, studia, początkowa działalność w STS, próby reżyserowania i współpraca z reżyserami - o tym się czyta wyśmienicie, Osiecka naprawdę wspaniale opowiada.

Zastanawiam się, dlaczego ta jedna książka tak bardzo nie pasuje okładką do reszty. Biała owca w czarnym stadzie? Szkoda! Poza tym nie mam zastrzeżeń, bardzo przyjemna pozycja, którą pochłania się w jeden wieczór. Warto się skusić, żeby lepiej poznać Agnieszkę i czasy, w których dorastała i w których przyszło jej tworzyć. Polecam! 






Recenzja powstała dzięki współpracy Śląskich Blogerów Książkowych z księgarnią Tak Czytam w Katowicach. Dziękuję!






czwartek, 1 listopada 2018

"Trzynasty księżyc" Paulina Hendel

Tytuł: Żniwiarz. Trzynasty księżyc
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 448

Trzecie spotkanie z Magdą i jej wujkiem przyniosło mi wiele radości. Wyczekiwałam tej książki, tak samo, jak teraz wyczekuję czwartej części. To pierwsza seria fantasy, która wciągnęła mnie do tego stopnia - niby wcześniej był "Wiedźmin", a niedawno także seria Victorii Schwab, ale to właśnie "Żniwiarz" porwał moją duszę. I ciało troszkę też, bo dzięki niemu zarwałam kawałek nocy, a to mi się rzadko zdarza.

Książkę czytałam na urlopie. I niby "morza szum, ptaków śpiew", a tak naprawdę mroczna i niebezpieczna pogoń za... no właśnie, za kim? I jak to się właściwie stało, że Magda ufa swojemu największemu wrogowi? I czemu nie jest szczera z Mateuszem i Feliksem?

Magda wciąż nie może odnaleźć się w swoim nowym ciele. Na dodatek nawi robią się coraz bardziej bezczelni i coraz trudniejsi do złapania. Mają dużo siły, panoszą się po świecie i sprowadzają mrok. Pierwszy już w poprzednich częściach rozprawił się z częścią żniwiarzy. Została ich tylko garstka, więc trudniej zapanować nad chaosem. Sam Pierwszy zachowuje się podejrzanie i trudno wyczuć, czy to jego nowa gra, czy jednak on też się boi i nie wie, jak pokonać największego z największych, a Nija powrócił i zaczyna się prawdziwa wojna dwóch światów.

W zaistniałej sytuacji zaskakuje zachowanie Magdy. Z jednej strony nienawidzi Pierwszego za to, co zrobił jej i Mateuszowi. Z drugiej strony ciągnie ją do niego - bierze udział w jego dziwnych akcjach, a co najważniejsze uczy się nowych rzeczy. Chce być lepsza, potrafić poradzić sobie z najsilniejszymi i największymi demonami. Dlatego czerpie tyle nauki, ile Pierwszy jest jej gotów przekazać. Przy okazji powtarza sobie, jak bardzo go nienawidzi i stara się mu nie ufać. Albo przynajmniej zachować czujność. Tak naprawdę czytelnik też nie jest w stanie określić, czy to tylko kolejna maska i kolejne kłamstwo Pierwszego, czy faktycznie pojawił się ktoś silniejszy i szuka on realnego wsparcia.

Jednak pewne rzeczy pozostają niezmienne - Pierwszy ma nową ofiarę. Chociaż ofiara to za dużo powiedziane, bo dziewczyna jest przy nim z własnej woli, pomaga mu, bo tego chce i chociaż nie może liczyć na więcej, to trwa przy swoim nowym.. koledze? przyjacielu? a może po prostu oszuście? Nie byłoby w tym może nic ciekawego, gdyby tą dziewczyną nie była siostra Magdy. Znaczy nie tyle Magdy, ile Oliwii, której ciało zamieszkuje Magda. Tosia rozpacza po śmierci siostry i próbuje ją odszukać - żywą lub martwą. I kiedy spotyka na swojej  drodze Pierwszego, zaczyna wiązać z nim pewne nadzieje. On natomiast wprowadza ją w świat wierzeń i demonów, wykorzystuje jej naiwność, a także używa jej jako pionka w grze. Z Magdą oczywiście. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że igrają na krawędzi bezpieczeństwa - jeden niewłaściwy ruch i dziewczyny się spotkają. I co wtedy?

Mateusz bardzo kocha swoją dziewczynę. Chce z nią być i nie podoba mu się to spiskowanie za plecami. Zwłaszcza że kto jak kto, ale to właśnie on pragnie zniszczyć Pierwszego i nie interesuje go nic więcej. Boi się o Magdę, kiedy ta znika na jakąś idiotycznie niebezpieczną akcję, to nie potrafi znaleźć sobie miejsca.  Nie potrafi uspokoić go Feliks, ani nawet długie i szczere rozmowy z ukochaną. Płonie z żądzy zemsty i nie wstydzi się tego.

A jak się mają demony? Oj szaleją! Niszczą wszystko, co stanie na ich drodze. Są bezczelne, wyjątkowo silne i trudne do pokonania. Co chwilę pojawiają się nowe, z którymi Magda ma pierwszy raz do czynienia. Z punktu widzenia mieszkańców miasta to potwory, ale dla czytelnika stanowią pikantny kąsek i genialne urozmaicenie akcji.

Magda z rozdziału na rozdział staje się lepszym i bardziej świadomym żniwiarzem. Wie, co powinna robić i nie boi się niebezpieczeństw. Nie potrafi odkryć, co takiego wydarzyło się w przeszłości, że powróciła na ziemię, ale wychodzi z założenia, że skoro już tu jest, to musi zrobić wszystko, co do niej należy. Jej skomplikowane relacje z rodziną i ze znajomymi nie ułatwiają pogodzenia się z nowym ciałem i z nową rzeczywistością. Może dlatego tak bardzo fascynuje ją zło w czystej postaci w osobie Pierwszego? 

Na pewno jest to książka skierowana do dość wąskiej grupy odbiorców. Mało, że do młodzieży, to jeszcze do takiej, która lubi fantasy. Jednak to nie jest tak, że ktoś starszy nie wpadnie po uszy (na przykład ja!) - bo to dobrze opowiedziana historia, w której z każdym rozdziałem napięcie rośnie i rośnie. Podejrzewam, że kolejna część będzie jeszcze lepsza. Zwłaszcza po takim zakończeniu!

Tu pisałam o dwóch poprzednich tomach:
 Żniwiarz. Pusta noc
 Żniwiarz. Czerwone słońce
A  teraz polecam tom trzeci. Czytajcie! W świecie wierzeń słowiańskich, demonów i walki dobra ze złem można się zatracić.




Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.