czwartek, 25 lutego 2021

Kulturalna Mysz reaktywacja

Nie jest łatwo być pracującą mamą, która ma swoją pasję. Czasami hobby musi zejść na dalszy plan, bo życie pełne jest wyzwań, nieprzewidzianych wydarzeń, a także zmęczenia.

I to właśnie przytrafiło się mnie (i całemu światu). To. Życie w nieznanej rzeczywistości. Życie gorszej jakości.

Pandemia, a przynajmniej wszystkie obostrzenia doprowadziły do ogromnego kryzysu. Przede wszystkim zamknięcie w niewielkim mieszkaniu - brak ogrodu, działki, tarasu, a i balkon niewielki. Zamknięcie z dziećmi - 24h/dobę - nie jesteśmy tego nauczeni. Weekendy spędzamy w terenie, a w tygodniu każdy ma chwilę dla siebie - żłobek, przedszkole, szkoła, praca - miejsca, w których skupiamy się na realizowaniu siebie i swoich zadań. Każdy musi mieć swoją przestrzeń i w czasach poza pandemią ją ma. A tu nagle szok. Siedzimy w jednym pokoju i musimy sobie z tym radzić.

Oczywiście w ostatnich miesiącach bywało różnie - chwilami byliśmy skazani na siebie, chwilami szkoła na chwilę otwierała swoje wrota. Przedszkole ruszyło od września i całe szczęście, że chociaż ono daje mojemu synkowi względne poczucie normalności. 

W marcu 2020 byłam ostatni raz w biurze, od tamtej pory moje mieszkanie stało się dla mnie miejscem pracy, snu, odpoczynku, jadalnią, garderobą - wszystkim. Łatwo nie jest. I przez cały ten czas nie było. Marazm, zniechęcenie, nerwica, problemy ze snem, z koncentracją, szereg problemów zdrowotnych i prace budowlane. To wszystko zdominowało życie mojej rodziny. Czytanie stało się czymś niedostępnym, na co brakło siły, czasu, chęci. Zawsze znalazło się coś ważniejszego, pilniejszego, na wczoraj. 

Od stycznia wprowadzam zmiany metodą małych kroków. Żadna wielka rewolucja, ale na nowo więcej kolorów na talerzu, więcej czasu z książką, więcej pracy nad sobą i swoim organizmem, mniej złych myśli. Niestety nie jest tak, że to przychodzi naturalnie - pochłania mnóstwo sił i wymaga wsparcia specjalistów. Są dni, w których najwięcej energii kosztuje mnie wstanie z łóżka, są takie, w których kładę się spać dumna, że dzieci, praca, dom ogarnięte, a i kąpiel udało się przemycić. Totalna huśtawka.

Chciałabym, żeby wróciła aktywność na blogu. Potrzebuję książek, potrzebuję swojego kawałka świata, w którym czuję się dobrze. Bez tego, ale też bez teatru, bez kawy w kawiarni, bez przyjaciół w innej formie niż online, jest mi smutno. Mam nadzieję, że wszystko powoli wróci i pewnego dnia na nowo odzyskam moc, która gdzieś się zgubiła. A póki co wraca jedyne, co jest w pełni zależne ode mnie. Mój kawałek przestrzeni, bez którego to był wyjątkowo smutny rok.