niedziela, 10 stycznia 2016

"Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska

Długo dojrzewałam do przeczytania najnowszej książki Katarzyny Puzyńskiej. Siedział mi w głowie ten "chłopiec w ciele mężczyzny" z poprzedniej części. I to mnie zniechęcało. Niesłusznie całkiem, bo "Z jednym wyjątkiem" to bardzo dobrze napisany kryminał. Powtórzenia są, były i będą. Po prostu to tytułowanie trzeba polubić, albo przynajmniej zaakceptować i nauczyć się nie zwracać uwagi. Wtedy czyta się bardzo dobrze.

To, co naprawdę lubię w opowieściach z Lipowa, to wielowątkowość. Czuć styl podobny do Läckberg, ale kryminał pozostaje kryminałem, a nie staje się obyczajówką z domieszką. Bohaterów jest wielu, śledztwo biegnie kilkoma torami, podejrzani zmieniają się, policjanci mają pełne ręce roboty, każdy kłamie, albo po prostu nie mówi wszystkiego i ogólnie ciężko się połapać. A kiedy wszystko zaczyna się układać w logiczną całość, to nagle następuje zwrot. I gra też zaczyna się od nowa. Zabawa w kotka i myszkę z czytelnikiem, to ryzykowna zabawa, ale akurat autorka potrafi to rozegrać we właściwy sposób.

Tak też dzieje się w tej książce. Cztery części, każda przynosi nowe wydarzenia, nowe tropy, nowego winnego. Jedynym motywem, który przewija się przez całą powieść jest gra w szachy, a szczególnie historia pewnej "nieśmiertelnej rozgrywki". W trakcie lektury sprawdziłam, że taka rozgrywka faktycznie miała miejsce i szachiści, którzy brali w niej udział też istnieli. Autorka wyjaśniła na końcu, że resztę, zwłaszcza historię nie tylko miłosną wymyśliła.

" Z jednym wyjątkiem" czyta się dobrze. Szybko. Przyjemnie. Kasia Puzyńska nie leje wody i nie wtrąca zbędnych opisów, zbędnych wydarzeń. Ładnie prowadzi życie prywatne bohaterów. Pod tym względem nie mam zastrzeżeń, a w poprzedniej części też momentami mnie irytowało. Zachwycona jestem wprowadzeniem Józka. Nadał on Klementynie pewnej normalności. Okazało się, że pod skórzaną kurtką kryją się też ludzkie odruchy i zwykłe emocje, takie jak u innych śmiertelników. Najbardziej podoba mi się nowa relacja w życiu Strzałkowskiej. Ciekawa jestem, jak jej historia potoczy się w kolejnej części. Rozwiązanie sprawy mnie zaskoczyło. Nie miałam w sumie żadnego podejrzanego, miałam jedną postać, która absolutnie nie mogła być winna, bo ją polubiłam za bardzo. Na szczęście śledztwo poszło w innym kierunku. Za to dziękuję.

Już wiem, że z "Utopcami" nie będę tak długo zwlekać. Bardzo dobra część, może stanie się nawet moją ulubioną.