Kolejne spotkanie z książką autorstwa Anny Klejzerowicz. I to zdecydowanie najlepsze spotkanie. Z przyjemnością wróciłam do starych, dobrych znajomych, których poznałam w "Sądzie ostatecznym". Emil Żądło, razem ze swoją partnerką Martą zapadli mi w pamięć, jako przesympatyczna para, która hobbystycznie pakuje się w kłopoty. Tak jest i tym razem.
Wszystko zaczyna się w momencie, w którym do Emila dobiegają niepokojące wieści, że publikuje na forach internetowych idiotyzmy dotyczące japońskich drzeworytów. Potem zaczyna się seria dziwnych telefonów - to głuchych, to z pogróżkami. Wszystko komplikuje się w chwili, kiedy chłopak podszywający się pod Emila na forach zostaje zamordowany. Giną kolejne osoby, a wszystko kręci się dookoła sztuki japońskiej z początku XX wieku. Emil z Martą, Zebra z małżonką Marią i cała pozostała gdańska policja próbują dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi, dlaczego popełniane są te przestępstwa i jaki mają związek z gejszą znajdującą się na drzeworytach. W książce przeszłość miesza się ze współczesnością. Autorka nawiązuje do historii Japonii, dostarcza informacji o sztuce tego kraju (zwłaszcza o drzeworytach barwnych), a także wplata tragiczną historię jednej miłości i niewyjaśnionych śmierci sprzed wieku.
Całość czyta się dobrze, akcja wciąga, przeplatające się wątki są sensowne, a czołowe postaci prowadzone są konsekwentnie i niezmiennie uroczo. Książka ma dobre tempo, nie dłuży się, nie ma zbędnych i nużących opisów. Godna polecenia powieść, bardzo klimatyczna. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę o perypetiach Emila i jego przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz