Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Burda
Liczba stron: 232
W tym roku święta były wyjątkowo skomplikowane - wyjazdowe i chorobowe. Nie miałam czasu usiąść, a co dopiero poczytać. Poza tym dzieci, rodzina, wspólne biesiadowanie - brak chwili dla siebie i dla książki. Jednak na koniec trafiła mi się bezsenna noc, a wraz z nią lektura Tylko raz w roku Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Nie spodziewałam się, że tak szybko ją przeczytam, bo właściwie zajęła mi jeden wieczór. A właściwie jedną noc!
Główni bohaterowie spotykają się na Pergoli we Wrocławiu w wigilijny wieczór. On zmierza na wieczerzę do przyjaciela, ona próbuje pogodzić się z rozwodem rodziców. Wpadają na siebie i od razu wiedzą, że będą dla siebie kimś wyjątkowym. To, że się nie znają, nie przeszkadza im w zwierzeniach i poważnych rozmowach, wspólnym odwiedzeniu kolegi Tomka czy po prostu w dobrej zabawie. Ten razem spędzony czas staje się początkiem czegoś wyjątkowego, niezwykłego, przesyconego miłością, radością i przyjaźnią. Rozpoczynają drogę, którą zwieńczyć ma wspaniałe, wspólne życie.
Każdy rozdział to kolejny wieczór wigilijny. Za każdym razem spotykamy Elę i Kamila na kolejnych etapach ich relacji - burzliwej, zaskakującej, nie zawsze idącej po myśli obojga. Kamil pochodzi z rozbitej rodziny - ojciec zostawił ich dawno temu. Matka - chłodna, wyniosła i despotyczna, wspiera syna w realizacji każdego z marzeń, a Elę traktuję jako przeszkodę, przygodę i osobę, która powinna zniknąć z życia jej syna. Nie dociera do niej, że młodzi się kochają, nie dociera do niej, że da się połączyć karierę z miłością i z życiem rodzinnym. Jej okropne zachowanie rani ukochaną syna, sprawia, że młodzi na pewien czas oddalają się od siebie. Chcąc dobrze, czyni naprawdę wiele zła. Nie akceptuje wyborów syna, naciska na podjęcie stażu we Francji, niemalże wciska mu w ramiona dobrze sytuowaną córkę przyjaciela.
Ela jest szczęśliwa w swojej idealnej rodzinie - przynajmniej do czasu, kiedy rodzice podejmują decyzję o rozstaniu. Wtedy jej świat się wali, ale na szczęście na krótko. Kiedy widzi, że oboje odnajdują się w nowych związkach, tata dodatkowo dobrze się czuje w Niemczech, to godzi się z zaistniałą sytuacją. Chociaż życie nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać - wiele komplikacji, nieszczęść spada na jej kruchą osobę. Stara się być silna, ale nie z wszystkim potrafi sobie poradzić - a już najmniej z ukochanym, który robi karierę w Paryżu.
Oczywiście początkowo młodzi są bardzo szczęśliwi, zapatrzeni się w siebie, pewni, że są dla siebie stworzeni. Wkraczając w kolejne etapy związku, muszą radzić sobie z trudnościami, jakie ich spotykają. Kolejne projekty, egzaminy, ten nieszczęsny staż, choroba jednego z rodziców czy nachalna przyjaciółka z dzieciństwa. Ela chwilami ma dość, ale za bardzo kocha swojego chłopaka, żeby mu o tym powiedzieć. On stara się żyć normalnie, mimo że dusi się w domu rodzinnym i chciałby w końcu zacząć oddychać, kochać i być kochanym, realizować się na własnych warunkach.
Książka Tylko raz w roku utrzymana jest w pięknym, ciepłym klimacie świątecznym. Nie jest jednak historią pogodną, bo bohaterom przydarza się taka seria klęsk i nieszczęść, że to mocno odrealnia całą fabułę. Nie da się jednak ukryć, że stanowi przyjemną opowieść okołoświąteczną, czyniąc z Wigilii najważniejszy dzień w roku, a z prawdziwej miłości uczucie, które potrafi zwalczyć każdą przeciwność losu. Rozwód, śmierć, ciężka choroba, nieszczęśliwa, niszcząca wszystkich kobieta, utrata miłości i poczucia własnej wartości - wiele wątków, wiele wydarzeń, a zarazem wielkie uczucie, które jest ponad wszystko, które nigdy się nie kończy.
Myślę, że jest to jedna z tych świątecznych historii, które w tym szczególnym, grudniowym okresie warto poznać. Nie jest przesłodzono-cukierkowa, co jest jej niewątpliwym atutem. Czytajcie!